Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czarny krzyż to zły krzyż? Muzeum Zamkowe w Malborku zorganizowało wystawę o Krzyżakach, jakiej jeszcze nigdy nie było. Tak pisano historię

Anna Szade
Anna Szade
Janusz Trupinda, dyrektor Muzeum Zamkowego, i ojciec Frank Bayard, wielki mistrz zakonu podczas otwarcia wystawy „Nigra crux, mala crux. Czarna i biała legenda zakonu krzyżackiego”.
Janusz Trupinda, dyrektor Muzeum Zamkowego, i ojciec Frank Bayard, wielki mistrz zakonu podczas otwarcia wystawy „Nigra crux, mala crux. Czarna i biała legenda zakonu krzyżackiego”. Jarosław Pacanek/Muzeum Zamkowe w Malborku
Najnowsza ekspozycja „Nigra crux, mala crux. Czarna i biała legenda zakonu krzyżackiego” prezentowana w Muzeum Zamkowym w Malborku to coś więcej niż wystawa. Jak podkreślają autorzy, to pierwsza w dziejach polskiego muzealnictwa próba zmierzenia się z mitami i stereotypami o Krzyżakach.

Krzyżacy w roli głównej

Polakom Krzyżacy kojarzą się przede wszystkim z… „Krzyżakami”.
- My nigdy nie będziemy inaczej myśleć o Krzyżakach, niż nauczył nas Henryk Sienkiewicz. Jego książka jest jak czołg, który wjechał do naszej polskiej świadomości i tam stoi. Nawet ci, którzy „Krzyżaków” nie czytali, ich znają - mówi Aleksander Masłowski, kierownik Zamku w Sztumie, współautor najnowszej wystawy, którą od środy (27 września) można oglądać w Muzeum Zamkowym w Malborku.

Twórcy „Nigra crux, mala crux. Czarna i biała legenda zakonu krzyżackiego” uważają, że to niezwykła ekspozycja.

Reklamujemy, że jest to pierwsza próba zmierzenia się z mitem o zakonie krzyżackim. Tym zakonie, który jest nierozerwalnie identyfikowany z zamkiem Malbork. Jeszcze 10-15 lat temu taka wystawa nie mogłaby dojść do skutku. Było za wcześnie, to są wciąż bardzo żywe, emocjonalne tematy. Ale zgodnie z naszą misją, próbujemy przełożyć to, co zostało już opracowane na niwie naukowej, na język zrozumiały dla wszystkich - tłumaczy dr hab. Janusz Trupinda, dyrektor Muzeum Zamkowego w Malborku.

Ale nie jest to zadanie łatwe. Bo choć minęły wieki, to białe płaszcze z czarnym krzyżem wciąż kojarzą się z krzywdą i cierpieniem.
- Mamy takich zwiedzających, którzy uważają, że Krzyżacy byli źli i po obejrzeniu wystaw są wręcz oburzeni, dlaczego my gloryfikujemy zakon - przyznaje Janusz Trupinda.

Czy takie kontrowersje wzbudzi samo podjęcie wątku historii zakonu i jego przedstawienie?

Jestem świadomy, że taki odbiór może być, ale się tego nie boję. Chodziłem z pomysłem na tę ekspozycję bardzo długo. Wydaje mi się, że jest już czas, by podjąć pierwszą próbę zmierzenia się z tym tematem. Wystawa łączy. Zakon dojrzał do tego, by zmierzyć się z tą swoją czarną legendą, bo biała każdemu jest miła. Mam nadzieję, że poszczególne aspekty, które prezentujemy, będą kontynuowane - mówi nam dyrektor.

Wielki mistrz przyjechał na wernisaż i był pod wrażeniem.
- To bardzo ciekawa ekspozycja. Było bardzo dużym wyzwaniem, żeby zestawić te dwie legendy ze sobą. Bardzo dobrze, że można zobaczyć historię pokazaną na przestrzeni wielu stuleci. Na wystawie widać tę bardzo dużą różnicę wynikającą z faktu, kto opowiada historię i kiedy jest opowiadana. Takie przedsięwzięcie na pewno daje większą szansę, by całościowo spojrzeć na wspólną historię. Bardzo poruszyły mnie m.in. zdjęcia z czasów nazistowskich pokazujące, jak zakon został zinstrumentalizowany przez nazistów. Oczywiście wrażenie robią też średniowieczne eksponaty - powiedział nam już po zwiedzeniu ekspozycji ojciec Frank Bayard, wielki mistrz zakonu, który od 1929 roku jest organizacją czysto klerykalną, w odróżnieniu od poprzedników sprzed wieków, którzy regułę zakonną spletli z polityką.

Wielcy mistrzowie budowania wizerunku

Ekspozycja to doskonały dowód na to, że Krzyżacy byli mistrzami marketingu.

Na początku pokazujemy białą legendę, tę ideologię, którą Krzyżacy sami budowali wokół siebie. Budowali ją na użytek zewnętrzny, można powiedzieć, że to była propaganda. Ale tworzyli ją również na użytek wewnętrzny, bo sami siebie musieli przekonywać, że to, co robią, ma sens. Że to poświęcenie, ta walka, nie tylko z przeciwnikiem, ale też z siłami natury, że to wszystko ma uzasadnienie. Budowali taką opowieść o realizacji misji Chrystusa na ziemi, bardzo liczyli na wsparcie swojej patronki Najświętszej Marii Panny - mówi Janusz Trupinda.

Ale jak udowadniają autorzy wystawy, wcale nie było tak, że do któregoś momentu Krzyżacy byli postrzegani jako dobrzy, a potem się okazało, że są źli.
- Od samiutkiego początku byli krytykowani, nawet co do zasady swojego istnienia, jako zakon rycerski. Bo co to znaczy zakon rycerski? Albo zakon, albo rycerski. Ale też od samego początku Krzyżacy przeznaczali spore środki i sporo energii na to, by przeciwdziałać tej krytyce - opowiada Aleksander Masłowski.

Przejawy konsekwentnego budowania tego pozytywnego wizerunku można oglądać na początku wystawy.

Krzyżacy zamawiali swoją historię. Kto ma rację po jakimś czasie? Wiadomo, ten, kto pisze historię. Kto ma szansę napisać podręczniki historyczne, ten wygrywa. A podręczniki historyczne pisze się na podstawie kronik, więc Krzyżacy finansowali ich powstawanie - mówi Masłowski.

Byli też jednymi z prekursorów… reklamy. Na wystawie znajduje się obrazek z Wieżą Dawidową, symboliczną Matką Boską. Maryja jest wieżą, z której widać, czy zbliża się do nas niebezpieczeństwo.
- Krzyżacy starali się wizualnie ugruntować swoją pozycję. A jeden obraz jest wart więcej niż tysiąc słów. A więc w tym dziele tematycznie związanym z religią zadbali, płacąc ówczesnemu grafikowi, by znalazły się tam tarcze krzyżackie, świadczące o tym, że to Krzyżacy bronią Wieży Dawidowej - zwraca uwagę Aleksander Masłowski.

Choć nie było mediów społecznościowych, możliwości wpisywania komentarzy w Google i influencerów, to zakonnicy potrafili zarządzać opiniami na swój temat. Zapraszali do siebie przedstawicieli elit społecznych, których gościli choćby w sztumskim zamku.

Roztaczali przed nimi wizję państwa wręcz Bożego, państwa sprawiedliwego, chrześcijańskiego, gdzie honor rycerski miesza się ze wszystkimi cnotami, jakie chrześcijanin powinien reprezentować - tłumaczy Aleksander Masłowski.

Goście, wracając do domu, pisali rozmaite dzieła. W ich fragmentach znaleźć można opinie o gospodarzach. To były opiniotwórcze osoby, z których zdaniem się liczono. W ten sposób rodziło się przekonanie, że na wschodzie Europy znajduje się państwo będące rajem dla rycerzy.

„Mieszkają razem i nie mają nic własnego. Czystość i posłuszeństwo są ich uczynkami wynikającymi z miłości. Są obecnie zamożni, ale nie wiedzą, ile mają. Mistrz i komturowie dźwigają wszystkie obowiązki władzy. A jednak z konieczności w jedzeniu i piciu, w odzieży i obuwiu, w zbroi i koniach, wszyscy są równi - honorowi obrońcy religii (…)” - napisał Filip de Mezieres, cytowany na wystawie.

W budowaniu pozytywnego obrazu zakonnicy sięgali też po… deepfake. Oczywiście, w średniowiecznym wydaniu.

Krzyżacy sponsorowali tworzenie obrazów. Człowiek krzyża pojawia się nawet w scenach biblijnych. W ten sposób przeciętny człowiek odczytywał, że jak Krzyżak występuje w bezpośredniej relacji ze świętymi, z Matką Boską, stoi obok nich, to chyba jasne, że jest dobry - mówi Aleksander Masłowski.

Takim przykładem jest Madonna z Klonówki, którą można oglądać w Muzeum Zamkowym. To tzw. Madonna szafkowa, która powstała w końcu XIV wieku w warsztacie gdańskim. Maria z Dzieciątkiem, której płaszcz, stanowiący korpus rzeźby, można było otworzyć. Na drzwiczkach znajdowały się postaci wiernych chronionych opiekuńczym płaszczem Matki Boskiej. Na malborskiej wystawie w połach figury można zobaczyć osoby świeckie i duchowne, a na pierwszym planie - krzyżackiego rycerza.

Madonna z Klonówki z wizerunkiem Krzyżaka.
Madonna z Klonówki z wizerunkiem Krzyżaka. Radosław Konczyński

Piar czarny jak krzyż

Nie wszyscy nabierali się na tak wykreowany obraz zakonu.

- Rzeczywistość nie była różowa i, mimo pięknych idei, Franciszkanie w XIII wieku skarżą się, że Krzyżacy nie do końca są zainteresowani nawróceniem, tylko nawracaniem, czyli utrzymywaniem pogaństwa, by mieć co robić - zwraca uwagę Janusz Trupinda.

Maski opadły, gdy doszło do podboju Pomorza i rzezi Gdańska w 1308 r.
- To uruchamia szereg procesów polsko-krzyżackich, podczas których pojawiają się zeznania, które jednoznacznie opisują to, co się w Gdańsku stało. To było jak przekroczenie Rubikonu. My zresztą te akta pokazujemy - opowiada Janusz Trupinda.

Zawarte w nich relacje do dzisiaj mogą szokować: „Zabili pięćdziesięciu rycerzy poza mieszczanami, których liczby nie znam, jednych w kościołach, innych tu i ówdzie, nie oszczędzając ani płci, ani wieku”.

- Ludzie zeznawali, co Krzyżacy robili. To nie jest wizja dobrych zakonników, to jest wizja morderców, barbarzyńców, którzy zabijają dzieci w kołyskach - przyznaje Aleksander Masłowski.

Nie tylko Polacy krytykowali zakon.

Święta Brygida, jedna z osób, które były najpopularniejszymi religijnymi celebrytami drugiej połowy XIV wieku, bardzo mocno potępiła Krzyżaków - wspomina Masłowski.

Na Soborze Trydenckim zakon krzyżacki oskarżył Paweł Włodkowic: „Zostały udowodnione wielkie i różne szkody króla i kościołów oraz innych ludzi tegoż królestwa, lecz także jak najwięcej strasznych i zbrodniczych czynów rzeczonych braci. A nikt o zdrowym umyśle nie wątpi, że to są dzieła ciemności, sprzeczne z wszelką religią.”

Tuż za oskarżycielskim cytatem znajduje się kluczowy punkt wystawy. Nie wygląda imponująco, ale brzmi wymownie.

Kopia strony z zapisanym na marginesie "Nigra crux, mala crux", czyli "czarny krzyż to jest zły krzyż" prezentowana
Kopia strony z zapisanym na marginesie "Nigra crux, mala crux", czyli "czarny krzyż to jest zły krzyż" prezentowana jest w Muzeum Zamkowym. Anna Szade

- To jeden jedyny odpis tzw. księgi Ferbera, czyli zbioru gdańskich kronik. Zaginionych, ale odpisanych, stąd nam znanych. Na prezentowanej kopii opisana jest scena, gdy Krzyżacy mordują gdańskich rajców. Na marginesie jest napisane: „Nigra crux mala crux”, czarny krzyż to jest zły krzyż. Ten fragment, krytykujący dobitnie Krzyżaków, stał się tytułem wystawy - tłumaczy Aleksander Masłowski.

Zakon zintegrował Niemców i… Polaków

To, oczywiście, nie koniec tej opowieści. Na początku XIX wieku po historię zakonu sięgnęli Niemcy. Stała się ona mitem założycielskim młodego zjednoczonego państwa, bo Krzyżacy skutecznie wszystkich integrowali.

W ten sposób powstała druga biała legenda Krzyżaków, według której prowadzili misję chrystianizacyjną, a przede wszystkim niemiecką misję cywilizacyjną. Dla nas najważniejszym przejawem budowania tej nowej białej legendy jest decyzja o uratowaniu, a następnie odbudowie zamku malborskiego - podkreśla Aleksander Masłowski.

W tym samym czasie Polacy zaczęli odkrywać swoje antykrzyżackie dziedzictwo. W Polsce mamy renesans czarnej legendy zakonu, która pokazuje zachowania Krzyżaków będące dowodem na to, jak bardzo sprzeniewierzyli się swojej misji.
Po polskiej stronie ważnym elementem była literatura. Mickiewicz pisze „Grażynę” i „Konrada Wallenroda”, Sienkiewicz „Krzyżaków”, ale to nie jedyni autorzy, którzy sięgali po tę tematykę.

„Aż się rozpadnie w proch i w pył krzyżacka zawierucha” - napisała Maria Konopnicka w „Rocie”, do której muzykę skomponował Feliks Nowowiejski.

- Rota powstała w 1910 r., na 500-lecie bitwy pod Grunwaldem, ale miała dużo szersze znaczenie. Stała się alternatywnym hymnem Polski - podkreśla Aleksander Masłowski.

Przy okazji przygotowywania wystawy jej autorzy dokonali ciekawego odkrycia.

„Głos Wielkopolanek” jako motto w trzech kolejnych numerach opublikował „Rotę”, bo inaczej nie przepuściłaby jej cenzura. W ten sposób się udało, choć pojawiły się też wykropkowane, bo ocenzurowane, fragmenty: „Nie będzie…. pluł nam w twarz” - Aleksander Masłowski wskazuje na reprinty gazet, które są częścią ekspozycji.

Krzyżakami straszono w PRL

Znajduje się tam również inny wątek. Polacy mają wtłoczone do głowy, że Krzyżacy to tyle, co Niemcy, a Niemcy to hitlerowcy. Tymczasem Krzyżacy - wtedy już tylko księża, bracia i siostry zakonne - trafiali do obozów koncentracyjnych, gdzie wielu z nich zginęło. To sprawiało, że wszystko, co związane z zakonem, wymagało odczynienia, prawie egzorcyzmów.
Dlatego po wojnie w 1947 r. na Zamku Średnim przymocowano gipsowego jagiellońskiego orła, którego pozostałości prezentowane są na wystawie.

Ale jeszcze w czasach w PRL… straszono Krzyżakami. Na wystawie potwierdza to zestaw propagandowych afiszy.
- W okolicach stanu wojennego powstał plakat, który pokazuje z tyłu Krzyżaka wziętego z filmu Forda, w środku jest kanclerz Niemiec Konrad Adenauer, który dał się sfotografować w krzyżackim płaszczu i później na wszystkie sposoby był wykorzystywany. Z przodu jest Ronald Reagan jako aktor wcielający się w kowboja. To miała być taka krucjata przeciwko Polsce. Propagandziści z PRL wykorzystywali motywy krzyżackie, by budzić lęk przed Zachodem - przyznaje Aleksander Masłowski.

Dzisiaj można się co najwyżej uśmiechnąć pod nosem na widok tego afisza. Ale takich „smaczków”, zdjęć, ciekawostek jest na zamkowej wystawie dużo więcej.

To jest wystawa dla każdego, choć nie jest łatwa. Oczywiście, zbudowaliśmy ścieżkę edukacyjną, znaleźć można tyflografiki, bo to jest wystawa dostępna dla osób niewidzących i niedowidzących. Staraliśmy się też, formułując teksty na tablicach, by były zrozumiałe dla tych, którzy nie mają rozbudowanej wiedzy historycznej, by się nie zniechęcali. Bardzo dużą rolę odgrywa aranżacja plastyczna - tłumaczy Janusz Trupinda.

Taki obcy ten zamek?...

Dyrektor Muzeum Zamkowego nie ukrywa, jak ważny jest dla niego lokalny kontekst wystawy.
- Czuję, że mieszkańcy Malborka ciągle jeszcze uważają zamek za coś nie swojego, obcego. To jest mechanizm, który bardzo był widoczny po 1945 r., kiedy ludność napływowa dostała w ręce coś, co nie należało do historii Polski, a przeciwnie, było bardzo negatywnie nacechowanym obiektem. Przypominał wojnę, Krzyżacy kojarzyli się z Niemcami, z krzywdami. Ciągle wyczuwam takie nastawienie, choć to się oczywiście stopniowo zmienia - mówi nam Janusz Trupinda.

Dlatego zachęca mieszkańców Malborka, by obejrzeli wystawę.

My nie przekonujemy nikogo na siłę, nie będziemy wypuszczać ludzi przekonanych, że Krzyżacy byli dobrzy. Chcemy uświadomić pewne mechanizmy, skłonić do refleksji - wyjaśnia dyrektor.

Kto pamięta „Bitwę pod Grunwaldem” Matejki wystawioną przed laty na zamku w Malborku, może skusi się możliwością obejrzenia innej artystycznej wersji tego wydarzenia - autorstwa Tadeusza Popiela i Zygmunta Rozwadowskiego. To zresztą najcenniejszy prezentowany eksponat.

- To największy obraz dotyczący tej tematyki, jest trochę większy od obrazu Jana Matejki, tak o pół metra w każdą stronę, więc to największy znany nam obraz, ukazujący bitwę pod Grunwaldem - informuje Aleksander Masłowski.

Obraz jest wypożyczony z Muzeum Historycznego we Lwowie, będzie wisiał w Wielkim Refektarzu jeszcze po zakończeniu wystawy.

Bardzo się cieszę, że przez te dwa lata obraz będzie przebywał w bardziej bezpiecznych warunkach niż te, które dzisiaj my mamy w Ukrainie, we Lwowie, gdzie codziennie są ostrzeliwania rakietami - powiedział nam dr hab. Roman Czmełyk, dyrektor lwowskiego muzeum.

W Wielkim Refektarzu wystawiony jest również „Dies irae” („Gniew boga”) z Litwy, który powstał w 2012 r.
- To współczesna wizja bitwy pod Grunwaldem. Bardzo ciekawa. Obrazy dzieli sto lat i widać, jak różnie może być postrzegana historia - przyznaje Janusz Trupinda.

Od 2019 r. Muzeum Zamkowe w Malborku stara się opowiedzieć historię zamku za pomocą kolejnych dużych, międzynarodowych wystaw czasowych. Po kolei były to: „Mądrość zbudowała sobie dom. Państwo krzyżackie w Prusach”; „Królestwa bronię dobytym mieczem i osłaniam skrzydłami. Malbork w Prusach Królewskich”; „Zatem Najświętsza Maria Panna musi oglądać swoją sprofanowaną siedzibę. Malbork między polityką a sacrum” (czasy pruskie).

- To jest czwarta ekspozycja i kończy cykl, bo dochodzimy do roku 2010. Na wystawie są m.in. pamiątki z 600-lecia bitwy grunwaldzkiej, w której Malbork uczestniczył - mówi Janusz Trupinda.

Dyrektor przypomniał jeszcze jedną rocznicę związaną z Krzyżakami. To 30-lecie pierwszej mszy świętej, którą wielki mistrz zakonu odprawił w Malborku.

To zupełnie inne czasy. Wtedy organizował to wydarzenie m.in. śp. Arkadiusz Binnebesel i śp. ks. Jan Żołnierkiewicz, postaci bardzo ważne dla Malborka. To byli pionierzy budowania mostów i ja tak też tę rolę Malborka widzę: opowiadajmy obiektywnie historię, niech ona nas już nie dzieli, a łączy. Przedsięwzięcie być może karkołomne, być może idealistyczne, ale wydaje mi się, że nie ma na co czekać. A Malbork jest do tego predestynowany, bo gdzież indziej, jak nie tutaj - podsumowuje dyrektor Trupinda.

„Nigra crux, mala crux. Czarna i biała legenda zakonu krzyżackiego” będzie dostępna do 15 stycznia 2024 r.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzierzgon.naszemiasto.pl Nasze Miasto