Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Książki z zakurzonej półki: Sten Nadolny, „Odkrywanie powolności”. Pochwała rozwagi

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
Sten Nadolny, „Odkrywanie powolności”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1998, str. 370
Sten Nadolny, „Odkrywanie powolności”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1998, str. 370 fot. archiwum
Sten Nadolny nie należy do pisarzy specjalnie popularnych. Nawet w Niemczech, skąd pochodzi. Poza bestsellerową powieścią „Die Entdeckung der Langsamkeit”, napisaną w roku 1983, opublikował jeszcze dwanaście innych książek.

Za biografię XIX-wiecznego żeglarza Johna Franklina otrzymał Nagrodę Literacką im. Ingeborg Bachmann. W pełni zasłużoną. „Odkrywanie powolności” w Polsce wydana została w roku 1998 przez Wydawnictwo Literackie. Jej publikacji patronował sam Karl Dedecius i założony przez niego Deutsches Polen Institut z Darmstadt.

Powieść „Odkrywanie powolności”, bo taki tytuł nosi polska edycja powieści, opisuje losy Sir Johna Franklina - słynnego angielskiego kontradmirała, polarnika i wicegubernatora Ziemi Van Diemensa, czyli dzisiejszej Tasmanii. Ciekawy to przypadek: niemiecki autor i brytyjski podróżnik… Niestety, ani z odautorskiej noty biograficznej, ani z posłowia Andrzeja Stasiuka nie dowiadujemy się, dlaczego Sten Nadolny za kanwę swej powieści obrał życie Sir Johna Franklina. Pisarz wymienia wprawdzie źródła, z jakich korzystał, odtwarzając historię owego „powolnego” żeglarza, jednak nie wspomina, że był on obiektem jego fascynacji już od dziecka.

Sten Nadolny urodził się w 1942 roku w Brandenburgii, w miejscowości Zehdenick. Obecnie mieszka w Berlinie. Jest synem pary pisarzy - Burkharda i Isabelli Nadolnych. Dzieciństwo spędził w bawarskim Chieming, gdzie do śmierci mieszkała jego matka. Jego dziadek ze strony matki był artystą malarzem, a ze strony ojca - dyplomatą.

Sten Nadolny początkowo nie chciał iść drogą wyznaczoną przez rodziców. Po ukończeniu szkoły średniej studiował w Monachium w szkole oficerskiej. Ostatecznie wybrał jednak zainteresowania historyczne - szczególnie pasjonowały go średniowiecze, historia nowożytna oraz nauki polityczne. W roku 1976 uzyskał doktorat na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie. Tam zetknął się z ruchem studenckim, którego idee początkowo go zafascynowały. Później jednak, wraz z ich radykalizacją, zdecydowanie je odrzucił. Został nauczycielem historii w jednym z berlińskich gimnazjów, ale i ten zawód okazał się nietrafiony.

Od roku 1977 Nadolny zaczął zajmować się biznesem filmowym. Pracował także jako taksówkarz i urzędnik więzienny. Próbował również sił w filmie „Octopussy” u boku „Jamesa Bonda”. Następnie chciał zostać reżyserem. Otrzymał nawet stypendium na napisanie scenariusza filmowego, ale obraz „Netzkaarte” nigdy nie został zrealizowany - później Nadolny wykorzystał ten materiał do swojej debiutanckiej powieści o tym samym tytule.

W posłowiu do drugiej książki Nadolnego „Odkrywanie powolności” Andrzej Stasiuk pisze tak: „W pierwszej warstwie jest to pastisz tradycyjnej powieści edukacyjnej, wykorzystującej formy literatury podróżniczej i przygodowej”. Jego zdaniem powieść Nadolnego to „próba antropologicznego eksperymentu, w którym autor analizuje fenomen związku między indywidualnym umysłem a uniwersalnymi strukturami kultury”. Książkę można także odczytać jako „osobliwe świadectwo wyczerpania literatury i postmodernistyczną dezynwolturę”.

Obawiam się, że po takiej laudacji - przy całym szacunku do Andrzeja Stasiuka - wielu potencjalnych czytelników cisnęło powieść Nadolnego między diabły. Oczywiście ze szkodą dla samych siebie, bo „Odkrywanie powolności” czyta się od początku do końca jednym tchem. Mogę natomiast zgodzić się ze Stasiukiem, że powieść ta jest „wielowymiarowa”. Kreśląc sylwetkę marynarza, odkrywcy, a także polityka, Nadolny chciał zapewne nie tylko przybliżyć wspaniałą, choć zarazem tragiczną postać Sir Johna Franklina, lecz także ukazać namiętności i marzenia ludzi tamtej epoki. I ich mentalność, wcale nie tak różną od naszej, choć osadzoną w innej rzeczywistości…

Nie rozumiem, dlaczego Stasiuk chciał dopatrzeć się w „Odkrywaniu powolności” pastiszu powieści dziewiętnastowiecznej. Przecież Nadolny w sposób najnaturalniejszy w świecie posługuje się współczesną techniką pisarską dla ukazania efektów, które pisarze dziewiętnastowieczni przedstawiali z pozycji wszystkowiedzącego narratora. Operuje skrótem, stosuje metodę fotograficzną. Przykładem może być bitwa pod Trafalgarem. Dowiadujemy się o niej tyle, ile mógł zobaczyć i usłyszeć pierwszy z brzegu midszypmen na pokładzie jednego z okrętów floty admirała Nelsona. Piotr Bezuchow w „Wojnie i pokoju” ogarnia spojrzeniem całość pola bitwy pod Austerlitz, co było fizycznie niemożliwe, ale dogodne dla założeń autora, pragnącego ukazać hekatombę wielotysięcznych armii. Nadolny, korzystając z oka, ucha i myśli Johna Franklina, czyni wojnę bardziej naturalną i, co paradoksalne, bardziej okrutną.

Mamy w tej powieści panoramę wczesnowiktoriańskiej Anglii. Autor z wielkim pietyzmem czy też z wielkim znawstwem maluje ów obraz. Jak sam przyznaje w „nocie biograficznej” - prawdziwe dzieje Sir Johna Franklina „wniosły do tej powieści niezliczone szczegóły, które nigdy nie przyszłyby mi do głowy”. To wyznanie czyni powieść ciekawszą, bardziej intrygującą.

Nędzarze, złodzieje, prostytutki, wątki homoseksualne, na co nigdy nie pozwoliłby sobie żaden „przyzwoity” pisarz z XIX wieku, wszystko to podane w sposób dyskretny, bez grzebania się w szczegółach. Podobnie kanibalizm nieszczęśliwych uczestników polarnej wyprawy - o tym się wiedziało, ale nie mówiło… Tak rozumowali ludzie tamtej epoki.

Jednym z bardziej interesujących wątków jest epizod tasmański, w którym Sir John Franklin został wyniesiony do godności gubernatora kolonii karnej na tej wyspie. Uczciwy człowiek musi przegrać - taką konkluzję wyciąga Nadolny z nieudanej kariery jego bohatera. Zawiść, intrygi, pomówienia, donosy… W świecie Sir Franklina ludzie, chcąc przenieść się z miejsca na miejsce, korzystają z żaglowca i dyliżansu, zagrożeni bezrobociem niszczą pierwsze maszyny parowe, zastępujące pracę ludzkich mięśni, ale ich chciwość niczym nie różni się od naszej. Popatrzcie tylko - zdaje się mówić autor „Odkrywania powolności” - porównajcie i osądźcie. Czym, poza nowoczesną techniką, wasza zachłanność, wasza żądza posiadania i używania przyjemności różni się od cech waszych pradziadów? I konkluduje: „Niczym!”.

A tytułowa „powolność”? Krytycy szukają w niej filozoficznej głębi. Może autor rzeczywiście chciał nam przez to coś powiedzieć? Ale niewykluczone też, że Sir John Franklin naprawdę od urodzenia był „powolny”, w zabawach z rówieśnikami nie potrafił dość szybko poradzić sobie z piłką, zaś autor postanowił to wykorzystać dla wykpienia uczonych filologów… Nie należy zapominać, że powolność równa się zwykle przezorności. Człowiek, który się nie spieszy, każdy problem rozważając długo i dogłębnie, potrafi zajść dalej niż szybcy efekciarze, jakże „błyskotliwi” i jakże „prymitywni” w swojej pewności siebie.
Może w tym właśnie tkwi owa „głębia”, którą autor postanowił przekazać czytelnikowi.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Książki z zakurzonej półki: Sten Nadolny, „Odkrywanie powolności”. Pochwała rozwagi - Dziennik Bałtycki

Wróć na dzierzgon.naszemiasto.pl Nasze Miasto