Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bydgoska agencja Adria Art podbija polski showbiznes. Widzowie: „Wow, nie wiedzieliśmy, że teatr może być taki fajny”

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Krzysztof Barczewski, założyciel Adria Art zaznacza, że sukces firmy to przede wszystkim owoc pracy zgranego zespołu
Krzysztof Barczewski, założyciel Adria Art zaznacza, że sukces firmy to przede wszystkim owoc pracy zgranego zespołu Tomasz Czachorowski
Na kulturze można zarobić? Warszawa, Poznań, Gdańsk to nie Broadway, czy West End, gdzie teatry zarabiają, a sale są pełne. Dla Krzysztofa Barczewskiego, założyciela i szefa Adria Art nie ma jednak rzeczy niemożliwych. "Udało nam się wykreować potrzebę chodzenia do teatru", mówi bydgoski przedsiębiorca.

Rozmowa z Krzysztofem Barczewskim, prezesem agencji impresaryjnej Adria Art

- W showbiznesie działa pan już 25 lat. Ciężki kawałek chleba?

- Dobre pytanie.

- Podobno kultura to balansowanie na granicy opłacalności, a instytucje żyją dzięki grantom publicznym. Z drugiej strony w Polsce przybywa wielkich imprez, koncertów, budżety bywają ogromne. To jak to jest?

- Funkcjonuje jeszcze w Polsce taki model, trochę peerelowski, w którym z założenia kultura wysoka, a przynajmniej ta ambitniejsza, musi być dotowana. To zabija rozwiązania rynkowe, biznesowe, zmusza wiele instytucji kultury do produkowania na siłę rzeczy, które nie zawsze widzowie chcą oglądać.

- Polska bolączka?

- Za zachodzie, na Broadwayu, na West End w Londynie teatry utrzymują się same. Są widzowie, wszyscy zarabiają. Problem u nas jest głębszy. Dofinansowywanie na siłę pewnych instytucji powoduje, że zanika duch biznesu. Robi się coś dla sztuki, a nie myśli się o widzu, o wymiarze komercyjnym.

- Zatem, nie sztuka dla sztuki?

- Robimy rzeczy rozrywkowe, ale mamy też produkcje, których nie powstydziłby się prestiżowy teatr. Nie potrzebujemy dotacji, sponsorów. Kierujemy się rachunkiem zysków i strat.

Krzysztof Barczewski: - Robimy rzeczy rozrywkowe, ale mamy też produkcje, których nie powstydziłby się prestiżowy teatr. Nie potrzebujemy dotacji, sponsorów.
Krzysztof Barczewski: - Robimy rzeczy rozrywkowe, ale mamy też produkcje, których nie powstydziłby się prestiżowy teatr. Nie potrzebujemy dotacji, sponsorów. Kierujemy się rachunkiem zysków i strat. Tomasz Czachorowski

- 25 lat temu pożegnał się pan z Adrią, z bydgoskim kinem, które pan prowadził. Jak to jest wypłynąć na szerokie wody?

- Prowadzenie kina to głównie administrowanie. Wiecznie coś się dzieje, są przeglądy, awarie, problemy, remonty. To mnie ograniczało, uznałem, że świetnie się czuję w roli organizatora, osoby, która chce poznawać nowe miejsca. Dalej robię imprezy w Adrii, ale też w operze, Teatrze Wielkim, w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, w największych, prestiżowych salach w Polsce. To większa wartość, niż przywiązywanie się do jednego miejsca. Do Adrii mam sentyment, tam była scena kabaretowa, DKF-y. Tam uczyłem się skutecznej sprzedaży, marketingu, ale trzeba było zrobić krok w przód.

- Jednym się udaje, innym nie. Co jest więc kluczem do sukcesu?

- Staram się prowadzić agencję w oparciu o mocne struktury biznesowe. Za sukcesem firmy stoi mój zespół, złożony z ludzi z pasją, z ludzi, którzy znają się na tym, co robią. Ważna jest dywersyfikacja przedsięwzięć. Mamy ofertę dla widza nieco bardziej wyrobionego kulturalnie, ale i dla tego, kto dopiero szuka czegoś dla siebie. Mamy lekkie, łatwe komedia, farsy, które wprowadzają widza do teatru. A wiele osób swoją przygodę z teatrem zakończyło w szkole średniej, gdzie byli siłą przymuszani do pójścia na „Dziady”.

- Podajecie rękę widzowi zrażonemu do teatru?

- No, ludzie mają takie wspomnienia. Potem przychodzą do teatru na jakieś nasze wydarzenie i mówią: „Wow, nie wiedzieliśmy, że teatr może być taki fajny”.

- Sprzedajecie ponad milion biletów i organizujecie ponad 2000 wydarzeń rocznie. Jak to się robi?

- Kiedyś ludzie chodzili głównie na kabarety, potem okazało się, że równie dobrze można bawić się na jakiejś fajnej farsie. Zarazili się teatrem. Sukces to nie liczba wydarzeń, ani biletów, ale to, że wiele osób udało nam się zachęcić do chodzenia do teatru, na koncerty. Udało nam się wykreować taką potrzebę.

- Z którymi artystami współpracuje się najlepiej?

- W naszych przedsięwzięciach staramy się mieszać różne rzeczy. Robimy spektakle z muzyką, produkujemy koncerty, do których zapraszamy wielu artystów. Na pewno sukcesem jest współpraca z Kabaretem Moralnego Niepokoju. To trwa już blisko 25 lat. Utrzymać relację tak długo, na niezmiennym poziomie, bez wpadek to sukces.

- Współpracujecie zarówno z młodymi twórcami, jak i uznanymi gwiazdami.

- Są spektakle, które zagraliśmy już kilkaset razy. „Pikantnych”, na przykład, z Anną Muchą, graliśmy ponad pięćset razy. Artur Barciś jest z nami związany od wielu lat. To świetny reżyser i aktor. Widownia zawsze jest pełna. Na naszych spektaklach można też zobaczyć Daniela Olbrychskiego, Andrzeja Seweryna.

- Kogo jeszcze?

- Muszę powiedzieć o Krystynie Jandzie, z którą od lat pracujemy. Bardzo cenię sobie współpracę z Anną Muchą. Wspominam nieżyjącego już Andrzeja Strzeleckiego, który był rektorem Szkoły Teatralnej w Warszawie, a który otworzył przede mną świat piosenki aktorskiej, literackiej. Współpracujemy też z Jackiem Cyganem.

- Muzycznie to pewnie też Lady Pank i wielkie koncerty tych klasyków rocka...

- Ich występy to też ogromny sukces. To artyści, dla których wydawałoby się, że może nie ma już miejsca na scenie, a tu nagle okazało się, że wielki talent muzyczny Jana Borysewicza sprawił, iż nagle zaczęliśmy sprzedawać ogromne amfiteatry w całej Polsce. Na koncerty przychodziło kilka tysięcy osób.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto